Wylewki - atak z grubej rury:)
I wreszcie ruszyły.
W pierwszy dzień lata.
Moje posadzki maszynowe:)
Siódma skoro świt przybyła nowa brygada przystojnych bobów. Samotna inwestorka udzieliła szczegółowych instrukcji panu brygadziście: poziomy, dylatacje, kierunki otwierana drzwi, spadki, grubości okładzin. Pierwsza brygada odpaliła swój agregat numer trzy i za sprawą zwinnego węża boa naniosła pierwsze wylewki.
Do wykonania 259 m2 posadzki.
Do przetworzenia 34 tony piasku i 3 palety cementu:
Robótka na dziś i jutro.
Dziś tarasy, balkony, stropodachy odwrócone (uff) i całe piętro.
Jutro parter.
Póki co wylewka wygląda jak wielkie bagno;)
Zalecenie brygadzisty: minimum 2 tygodnie przymusowej przerwy technologicznej, coby na posadzce nie zostawić butów.
4 tygodnie do zupełnego wyschnięcia i startujemy z kafelkami w garażu i kotłowni.
Tym oto sposobem w czwartym miesiącu od wbicia pierwszej łopaty kończą się grubsze i brudne prace.
Powoli można będzie myśli z pustaków, cementów, peszli kierować na wyższy level estetyczny, czyli wykończeniówki kosmetycznej:)