Kominek klepnięty
Kto rano wstaje, temu Pan Bóg daje - mawia powiedzenie ludowe...
Odkąd samotna inwestorka wzięła się za budowę chałupy,
wstaje o godzinach łokrutnych: 5.00, 6.00 świątek, piątek...
Toteż, (mimo soboty) do południa udało się zdziałać:
1.) Spotkanie z panem kominkowym zwieńczone klepnięciem decyzji w sprawie kominka.
Po analizie wkładów: Chajduk, Byrski, Hintz, Unico wybór padł na nowoczesne wzornictwo i lekkość optyczną marki Kratki.
Wybrałam żeliwny model narożny Zuzia Bez Szprosa (szyby łączone)
o mocy nominalnej 16 kW.
Zamówiłam wykończenie granitowe w kolorze ciemnografitowym + 2 kratki dolotowe nierdzewne w kolorze inox + wykończenie szyby tzw. samochodowe (z niewidoczną ramką).
Na gotowo powinnien wyjść kominek mniej więcej coś w ten deseń:
Pan kominkowy wchodzi zaraz po przeschnięciu wylewek (czyli w IV tygodniu czerwca i do połowy lipca kominek powinien być gotowy).
Będzie przy czym spędzać jesienne ponure wieczory:)
2.) Przystransportowanie z niedalekiej nowowybudowanej firmy
70 ton ziemi do ogrodu
w celu likwidacji takiego oto stanu rzeczy:
3.) Przytransportowanie 40 ton piasku:
coby było z czego wylewki porobić.
I zaległe zdjęcia mojej świeżowyposażonej eklektrycznej rozdzielni elektrycznej:
Z omawianym swego czasu ogranicznikiem przepięć B+C OBO BETTERMANN
Jest prąd, będzie kominek, można powoli myśleć o przeprowadzce ;)