Szklany zonk czyli balkony podejście drugie
Pamiętam, jak kilka miesięcy temu próbowałam przekonać swojego szefa, że ściśle zaplanuję sobie wszystkie etapy realizacji budowy domu... Na co szef: "Budowę chce sobie pani zaplanować? To się chyba jeszcze nikomu nie udało"...
Mimo, iż wyobraźni mi nie brak, im bliżej końca, tym więcej zjawisk mnie zaskakuje...
Wczoraj dzwoni pan Marek właściciel firmy balustradowej, że szkło już mają i rano będą kończyć balkony....
Ucieszyło to panią inwestor, bo właściwie do zamknięcia prac na zewnątrz brakuje tylko nieszczęsnych balustrad balkonowych...
Po pracy przyjeżdżam na inspekcję... 4 chłopa z firmy balustradowej walczy z montażem słupków i poręczy... Jakoś mnie tknęło, by zapytać o szyby...
Istotnie szyby były...
Jednak nieco odmienne od tych, jakie być powinny...
Być miało:
A było:
I tak 25 m/b pociętego na wymiar szkła hartowanego poszło się paść....
Płakał pan Marek, płakał, że kilka tysiączków jest w plecy i że na moim dilu dołoży do interesu...
Gdybym się zgodziła wziąć szyby mleczne, opuściłby na wyjazd do SPA, jednak nie zamierzam z dobroci serca brać czegoś, co nie urzeka mnie swoim wyglądem....
Prowadząc biznes należy wykazywać się wyjątkową skrupulatnością i uwagą...
Takie życie niestety...
Żal mi nawet było chłopa...
Ale w końcu klient nasz pan (albo pani)...
Jak czekałam na zwieńczenie balustrad, tak czekam....