Pańskie oko
Pańskie oko konia tuczy... (Nawet jeżeli przysłowiowym panem jest baba...)
Wybrała się inwestorka raptem na 9 dni zasłużonego urlopu...
Prosto z lotniska pędzi (gdzieżby inaczej) na budowę, sprawdzić, czy domek stoi...
Stoi..
Niestety nie tylko domek.
Stoi też robota, która powinna być (zgodnie z zawartą umową) do tego czasu już dawno wykonana...
Docieplenie i zabudowa skosów - brak...
Łazienki - nie ruszone...
Strych - nie docieplony...
Spoinowanie - odległa galaktyka...
Umowny termin oddania wykończonego poddasza upływa dokładnie dziś.
Być może wykonawca ma zamiar zamiast na procesji czy paradzie wojsk spędzić dzisiejszy dzień na docieplaniu poddasza...
Być może to ja jestem zbyt mało liberalna... Jednakże życie, które niejednokrotnie dało mi mocnego kopa w tyłek, nauczyło, że chcąc realizować swoje zamierzenia, nie można inaczej...
Fakt faktem, każdy dzień poślizgu wywraca inwestorce (i kolejnym wykonawcom) ustalony plan działania do góry nogami.
Jutro pierwszą czynnością po przebudzeniu będzie nieodzowny telefon do pana Ł... z pytaniem o godzinę podpisania protokołu powykonawczego...
Tymczasem stan rzeczy na chwilę obecną: