Jest więźba:)
Dzień 25-ty.
Wróciły dziś po tygodniowej kanikule moje boby z przerwy świątecznej:)
Wybyczone, wyżarte, wyleżane, rzucające ukraińskimi kawałami na prawo i lewo.
I od razu poszły jak burza z robotą:)
Dzwoni mi w południe wykonawca z poleceniem: "Niech szefowa przyjeżdża z własnoręcznie upieczonym ciastem czekoladowym!". Zadziwiła mnie ta prośba. Dotąd byłam pilnie wzywana, kiedy wywaliło korki i potrzebowali klucza od skrzynki elektrycznej lub kiedy miałam ustalić wysokość nadproży czy wcześniej - poziomu zero... Okazało się, że tym razem przyczyna alertu jest znacznie poważnieja... Za godzinę będzie pan dźwigowy nasz lokalny Zygmunt Kotek, który spowoduje, że leżąca od 2 tygodni w trawie więżba dachowa wskoczy, gdzie jej docelowe miejsce:)
TADAM...:
I mała retrospekcja:
I nie jest to fotomontaż z intencją żartu na Prima Aprilis:)